niedziela, 20 lipca 2014

RECENZJA PŁYTY: Bubba Sparxxx - Made on McCosh Mill Road (2014)

Bubba Sparxxx jest na scenie nie od wczoraj, choć wielu słuchaczy (nie tylko z Polski, ale i z USA) już dawno tę ksywkę zapomniało. 37-letni dziś raper debiutował w 2001 roku albumem "Dark Days, Bright Nights", który błyskawicznie pokrył się złotem, co było zasługą przede wszystkim świetnego singla pt. "Ugly", wyprodukowanego przez Timbalanda. Dwa lata później Bubba Sparxxx nagrał kolejny album dla dużej wytwórni (Interscope Records), by ostatecznie usunąć się w cień i zamilknąć na kilka lat. Warren Anderson Mathis (bo tak naprawdę nazywa się raper) przeniósł się do małego, 30-tysięcznego LaGrange w Georgii i tam bez pośpiechu pracował nad kolejnymi płytami.

Następne materiały pioniera country rapu ukazywały się już bez wielkiego wsparcia medialnego. Co prawda jeszcze w 2006 roku "The Charm" promowane singlem "Heat it up" dotarło do 6. miejsca na liście Billboard 200 i 3. w kategorii "US Billboard Top R&B/Hip-Hop Albums", sprzedając się w pierwszym tygodniu w nakładzie 51 tysięcy egzemplarzy, lecz mimo to wydawało się, że największe sukcesy Bubba Sparxxx ma już dawno za sobą. I rzeczywiście - jego popularność dawno minęła, a 7-letnia przerwa od muzyki w latach 2006-2013 spowodowała, że najnowszy album nawet na "Top Country Albums" zajmuje dopiero 49. pozycję. Nie oznacza to jednak, że na "Made on McCosh Mill Road" Bubba zapomniał, jak się rapuje lub że to słaba płyta. Porównując ją bowiem z wcześniejszymi produkcjami, które znam dość dobrze, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że "MoMMR" to najlepszy materiał w jego karierze.

I słychać to już od pierwszego, tytułowego numeru, do którego w kwietniu raper wypuścił video. Bubba nie jest rozleniwionym rapowym ignorantem, który przestał pielęgnować swój styl; Bubba bowiem przyśpiesza, podśpiewuje, składa techniczne wersy, a refren w wykonaniu Danny'ego Boone'a, piosenkarza country, powoduje, że ów kawałek to po prostu świetny radiowy hit. Widać także, że Bubbę doceniają słuchacze; w komentarzach pod klipem można przeczytać m.in. (tłum. autora): "Gdy byłem młodszy, uważałem, że Bubba to wack. Ale teraz widzę, że on jest naprawdę świetny. To wstyd, że przemysł muzyczny narzucał mu styl, który nie był jego. Teraz widać, że [country - przyp. aut.] to jest jego styl, że to jest dobre i inne". I drugi: "Właśnie to był powód [narzucanie stylu - przyp. aut.], że Bubba na kilka lat odszedł z biznesu muzycznego. Wytwórnie chciały, by był kimś, kim nie jest, a on chciał wrócić do swoich korzeni, do połączenia rapu z country". Jak widać i słychać w singlowym "MoMMR", Bubbie udało się postawić na swoim. W dodatku numer brzmi nowocześnie i po prostu dobrze się go słucha.

Cały album zawiera tylko 10 kawałków i według mnie, to także duży plus. Kto niezakochany w tym gatunku muzycznym, byłby w stanie wytrzymać dłużej? Oczywiście nie umniejszam ani country, ani jego słuchaczom, ale przy wszystkich zaletach, country to dość schematyczna muzyka i osobiście nie mógłbym jej słuchać dłużej niż 40 minut. A mniej więcej tyle właśnie trwa "MoMMR". Poza tym - krótsze albumy zawsze wydają się być bardziej dopracowane.

Na początku tego tekstu napisałem, że najnowsza płyta Bubby, to według mnie również i najlepsza w jego karierze. Dlaczego? Dlatego, że całość jest przesiąknięta country i wiejskim stylem życia. Raper jest autentyczny, widać, że jest taki, jak o sobie rapuje (czego niestety nie można powiedzieć o wielu współczesnych "muzykach"...), a bity z gitarowymi riffami i mocne śpiewane refreny tylko dopełniają tego obrazu. Bubba Sparxxx to wieśniak z krwi i kości, który całe swoje życie (przynajmniej to muzyczne) opisuje jednym, ale za to celnym zdaniem: "I'm talking bout a cold beer, talking bout a hot country girl".

Płyta nie ma słabszych momentów. Większość numerów to bangery, które najlepiej sprawdzą się na imprezach. Jedynie "Past Is Practice" z gościnnym refrenem JJ Lawhorne'a (znanym piosenkarzem country) jest spokojną balladą, pozwalającą odetchnąć od szybkich bitów i energicznych refrenów. To po tym kawałku wjeżdża mój faworyt - prawdziwa perełka uzmysławiająca ludziom, jak bardzo Bubba Sparxxx kocha country: "Better Be Country" wyprodukowane przez niejakiego Phivestarra (swoją drogą, ten zupełnie mi nieznany producent robi świetne bity i wydaje się być rozchwytywany wśród country raperów).

Podsumowując, "MoMMR" to płyta warta uwagi i aż szkoda, że nie odbiła się szerszym echem. W zalewie niewyróżniających się niczym szczególnym raperów, autentyczność Bubby Sparxxxa jest wręcz zachwycająca, a umiejętności na równym, solidnym poziomie. Fajnie, że gdzieś tam w dalekiej Georgii, wśród rozłożystych pól i łąk, żyje sobie wiodący farmerskie życie Bubba, który nie odcina się od swoich korzeni, nagrywa dobre płyty i wydaje się być zadowolonym z życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz