wtorek, 26 sierpnia 2014

SERIALE: "The Strain", czyli spodziewaj się niespodziewanego

Pierwszy odcinek oglądałem zupełnie bez emocji. Ot, historia jakich w kinie i telewizji było już wiele; w samolocie pasażerskim, który lada chwila ma lądować, dzieją się dziwne rzeczy. W "Wężach w samolocie" niebezpieczne okazały się... węże (odkrywcze, nie?), w "Planie lotu" z pokładu zniknęła 6-latka i nikt nie wiedział, jak to możliwe, a w "Non-stop" Liam Neeson usiłował pokrzyżować plany niebezpiecznym porywaczom... W "The Strain" natomiast największym problemem okazuje się... potwór, który tuż po lądowaniu zabija ponad 200 osób.

Brzmi tandetnie? No i trochę takie "The Strain" jest. Widząc po raz pierwszy to skrzyżowanie Santa Muerte z Hulkiem nie wiedziałem, czy powinienem się śmiać czy bać. Specyficzny obraz wyreżyserowany przez Guillermo del Toro przywodzi na myśl klasyczne horrory z lat 80., z drugiej strony jednak ma klimat dobrego, współczesnego horroru, który obywa się bez rozlewu morza krwi i badziewnej masy "potworów". Gdybym miał "The Strain" porównać do jakiejś innej produkcji, powiedziałbym, że to połączenie "The Walking Dead" z "Zagubionymi". Największy minus jest taki, że po obejrzeniu 2 odcinków wciąż nie wiem, czy to serial o zombie, czy o wampirach.

Akcja serialu skupia się na doktorze Ephraimie Goodweatherze (serio, można się tak nazywać?), który jest szefem Centrum Chorób Zakaźnych w Nowym Jorku. Oczywiście z racji wykonywanego zawodu i pracoholizmu, dr Goodweather został porzucony przez żonę, no i leczy się z alkoholizmu. Jest więc wątek prywatny, i to dość oklepany. Lądowanie tajemniczego samolotu w Nowym Jorku i nadejście epidemii, która się z tym wiąże, to - jak się wydaje - największy problem w karierze zawodowej Goodweathera, z jakim przyszło mu się zmierzyć. Sprawę jeszcze bardziej komplikuje fakt, że 4 osoby nagle się wybudzają, a 12 kolejnych... ucieka z kostnicy po zabiciu patologa.

Równie ważną postacią w serialu jest profesor Abraham Setriakan. Staruszek obecnie prowadzi sklep z antykami, lecz na zapleczu hoduje w słoiku bestię, która żywi się jego krwią. Robi to dlatego, by ratować ludzkość. To też brzmi dziwacznie? Owszem. Nie wiadomo zresztą, co ma wspólnego z tajemniczą bestią, która pojawiła się w samolocie. Być może łączy ich fakt, że samolot leciał z Berlina, a profesor Setriakan ma wytatuowane numery na ręku. Może był w obozie koncentracyjnym? Może ów potwór to jakiś hitlerowski wynalazek sprowadzony teraz do USA? Nie wiadomo. Trzeba jednak przyznać, że "The Strain" ogląda się całkiem dobrze.

Pomysłodawcą i reżyserem serialu jest, jak wcześniej wspomniałem, Guillermo del Toro. Ten meksykański reżyser, znany z takim filmów jak "Labirynt Fauna" czy "Pacific Rim" jest również pisarzem, a "The Strain" powstał na bazie kilku jego powieści. W swoim najnowszym dziele świetnie pokazał mroczny klimat Nowego Jorku, nieco komiksowy i przykuwający uwagę widza. Mam tylko jeden problem z tym serialem, o którym napisałem kilka akapitów wyżej: nie wiem, kiedy się śmiać, a kiedy bać. Ów potwór z jednej strony wydaje się straszny, z drugiej przywodzi na myśl filmowe wynalazki kina klasy "C", do których już dawno wszyscy się przyzwyczailiśmy. Efekty specjalne czasami także nie powalają (np. gdy w 2-gim kilkulatka wysysa krew swojemu ojcu, a z jej ust wychodzi półmetrowy język - o co chodzi?!). Na razie jednak mam zamiar kontynuować przygodę z tym serialem, choćby dlatego, że wygląda jak zagubiona w latach 80. taśma twórców "Martwicy mózgu" czy innego "Halloween 15".

5 komentarzy:

  1. http://iitv.info/power-2014-/ a o tym co myślisz Panie Bloger :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to dopiero dzisiaj z artykułu w natemat.pl dowiedziałem się, że jest taki serial :)

      Usuń
  2. Panie Pawle, pisać o serialu wyciągając jakieś tam wnioski po pierwszym odcinku to tak jak oceniać książkę po okładce. Osobiście obejrzałem już 9 odcinek i według mnie serial jest super, trzyma w napięciu. Faktem jest iż gra aktorska jest słaba szczególnie w momentach strachu kiedy normalny człowiek drżał by z przerażenia, tutaj po prostu tego nie ma. co do śmiesznych scen to te wampiry jak się później okazuje ewoluują, i z zombiakow klasy C stają się zwinnymi potworami. Myślę ze warto oglądać bo ten film ma w sobie coś tajemniczego, magicznego. Sceny z obozu są nie do przebicia i myślę że każdemu zapierają dech w piersi, jest wiele pytań w tym serialu ale jest jedno dla mnie najważniejsze i myślę że nawet jeśli w którymś momencie mi się ten serial znudzi to i tak będę oglądał. Pytanie brzmi kim jest ten Vampir, kto go stworzył? czy to przybysz z innej planety? Może być ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już też po 9. odcinkach i także serial mi się podoba. Myślę, że wszystkie pytania, które obu nas nurtują, można znaleźć tu: http://czytam.pl/k,ks_336061,Wirus-del-Toro-Guillermo-Hogan-Chuck.html. "The Strain" jest bowiem serialem na podstawie książki. :)

      Usuń
    2. Osobiście wolę najpierw obejrzeć, a później przeczytać z wiadomych względów oczywiście:)

      Usuń